Czasem sobie myślę, że najwięcej ograniczeń mamy w głowie. Poza tym jesteśmy wychowywani w systemie, w którym nie wolno się wychylać, trzeba być pokornym, a osoby zależne muszą liczyć na czyjąś łaskę niełaskę. To sprawia, że wydaje nam się, że niewiele możemy, że sobie nie poradzimy, że pociąg czy autobus przy podróżowaniu z wózkiem lub też z laską to jest poziom level hard. Ale co tu dużo mówić, jak wiele osób nie może nawet wykonać podjazdu, by wyjechać bezpiecznie i samodzielnie z domu i to nie ze względów ekonomicznych (wszak Polska to zrzutka.pl), ale przede wszystkim społecznych – bo na przykład nie mają zgody wspólnoty mieszkaniowej na ingerencję w budynek. Tacy mamy być na pokaz. I to także sprawia, że często myśl o tym, że da się zwiedzać, podróżować, zdobywać góry czy też korzystać z nadmorskich rekreacji, sprawia, że zostaje się w czterech ścianach. Poza tym, co powiedzą ludzie – zbierasz 1% (już za chwilę 1,5%) na rehabilitację, a jedziesz na wakacje. A przecież to jeden z tych elementów, które pozwalają żyć pełnią życia.
![IMG_20220708_113731](https://lewickaklucznik.pl/wp-content/uploads/2022/07/IMG_20220708_113731-scaled.jpg)
Wakacje na wózku
Oczywiście mamy świadomość swoich ograniczeń i nie rzucimy wszystkiego, żeby wejść na Triglav czy też zapuścić się w jaskinie. Plany wakacyjne układamy więc pod wózek i jeszcze do niedawna wizja lotu wydała mi się niemożliwa, bo przecież połowę bagażu zajmą pieluchy i jak to wówczas ogarnąć, by mieć wszystko, czego się potrzebuje. A każdy, kto podróżuje z dziećmi, wie, że lista niezbędników jest bardzo długa. Można oczywiście zminimalizować ilość rzeczy, ale pieluchy są najważniejsze. Niestety. Długo też leczyłam się z przekonania, że wózek to problem, że utrudnia życie innym pasażerom, że jest problemem dla obsługi. Takie polskie wtłoczenie w ramkę – skoro jestem na gorszej pozycji, to nie mogę wymagać.
Kierunek Słowenia
wcześniej zgłoszony pasażer specjalny jest traktowany z należytą troską – dostosowaną do jego potrzeb. Bez stresu, kolejek, krzywych spojrzeń i przede wszystkim z bardzo dokładną informacją – co, gdzie i kiedy, by poczuć się bezpiecznie. I dotarło do mnie na lotniskach, że można podróżować jak najbardziej „normalnie”, bo się nie jest problemem, bo pracownicy dokładają starań, byś miał wszystko, czego potrzebujesz. Z pewnością wymaga to też wprawy, której jakoś nam brakuje. Ale to przyjdzie. Bo wszystko albo prawie wszystko jest jednak kwestią chcenia.
I nawet jeśli po przylocie do Lublany dowiedzieliśmy się, że odwołano nam lot powrotny, to nie wpadliśmy w panikę. Przecież świat należy do odważnych i elastycznych, choć wiem, że dla wielu osób blokadą są finanse, języki obce, przyzwyczajenia, a każdy przecież też preferuje inny sposób odpoczywania.
![IMG_20220710_172732](https://lewickaklucznik.pl/wp-content/uploads/2022/07/IMG_20220710_172732-scaled.jpg)
Wakacje bez tłumów
Słowenię wybraliśmy, bo nie lubimy zatłoczonych i popularnych turystycznie miejsc. Poza tym nie chcieliśmy wydawać majątku na wakacje, więc wymarzona Skandynawia odeszła na plan daleko dalszy. W sieci o Słowenii jest materiałów też relatywnie niewiele, a mąż przyjaciółki nasz wyjazd skomentował hasłem „co to za kraj, który cały można przejechać na rezerwie”. Ale już lata temu wiedziałam, że pokocham to miejsce i się nie pomyliłam. Oczywiście w poszukiwaniu informacji zaczęłam od tego, jak tu się podróżuje z osobą na wózku – szczególnie że na miejscu poruszamy się transportem publicznym. I o takie dane też trudno. W sumie nie wiedziałam dlaczego, ale teraz już rozumiem. Faktycznie na palcach jednej ręki mogą policzyć osoby z niepełnosprawnościami poruszające się na wózkach. I nie chodzi tylko o stolicę, ale o inne popularne w okolicy miejsca. Tym samym młody robi za atrakcję, ludzie się do niego uśmiechają, patrzą z zainteresowaniem, ale bez specjalnej wścibskiej ciekawości.
![IMG_20220708_162031](https://lewickaklucznik.pl/wp-content/uploads/2022/07/IMG_20220708_162031-scaled.jpg)
Bałkański kocioł
Słoweńcy żyją bowiem inaczej i jakoś wszystko jest u nich w porządku. Nie spotkaliśmy się z tym, że ktoś się o coś kłóci. Pomimo tego że można pić alkohol wszędzie, to nie widać wstawionych ludzi. Kierowcy jeżdżą trochę jak chcą, ale wszystko działa, nie ma dziwnych sytuacji oraz nerwów i to rowery mają pierwszeństwo. Może właśnie dzięki temu, że Lublana jest nastawiona na ten środek transportu, to my nie mamy problemu z przemieszczaniem się – zjazdy, obniżone chodniki czy też specjalne trasy są po prostu wszędzie. Jeździ się jak po maśle nawet w zabytkowych dzielnicach. Bo to nie jest przestrzeń dostosowywana do zmieniających się potrzeb, ale od początku zaprojektowana po to, by wszystkim było wygodniej i lepiej.
![IMG_20220708_161908](https://lewickaklucznik.pl/wp-content/uploads/2022/07/IMG_20220708_161908-scaled.jpg)
Zdrajcy słowiańskiej rozpierduchy
Stasiuk pisał, że „Słoweńcy to zdrajcy słowiańskiej rozpierduchy”. I coś w tym jest. Próżno tu szukać chaosu, choć wszyscy mają totalny luz. Jest wolność, a każdy dba o porządek. Nie ma całej listy zakazów, a jest bardzo bezpiecznie. Poza tym, jeśli zastanawiacie się, co jedzą, jak żyją, czy co myślą, to powinniście rozglądać się w różne strony, bo wpływ na Słoweńców mają tak odmienne kultury, że ta mieszanka jest wyjątkowo smakowita. Ponad sto kilometrów na zachód jest niemalże po włosku, trochę na północ już Alpy i austriacki klimat, czuć mocno węgierskie wpływy, a przebojami kulinarnymi są zdecydowanie serbskie dania. I ta serdeczność oraz otwartość, która sprawia, że można się poczuć jak u siebie. No i oczywiście język – ale to już mój bakcyl, by zwracać na te niuanse uwagę.
![IMG_20220709_120500](https://lewickaklucznik.pl/wp-content/uploads/2022/07/IMG_20220709_120500-scaled.jpg)
Jak się tu poruszać?
Komunikacyjnie Słowenia to dziwny kraj. Teoretycznie można dojechać wszędzie, ale znalezienie rozkładów, połapanie się, co, gdzie i jak jedzie, ile kosztują bilety i u kogo się je kupuje, to bardzo często jedna wielka niewiadoma. Na dworcu autobusowym rozkładu jazdy po prostu nie ma. Działa strona, którą znalazłam na grupie pasjonatów Słowenii: https://www.ap-ljubljana.si/en/ oraz oczywiście pociągi https://potniski.sz.si/. Mam wrażenie, że to must have, gdy chce się jeździć komunikacją publiczną w tym kraju. W praktyce dojedziemy wszędzie – za granicę też, choć dla nas zawsze tajemnicą było, o której i za ile. Wiemy też, że opłaca się jeździć pociągami w weekendy – są ogromne zniżki dla rodzin. Poza tym wiele pociągów jest dostosowanych. Mamy też o tyle dobrze, że młody wejdzie do autobusu, a wózek przewoziliśmy w luku bagażowym. No i nikt nie robi problemów. Tu też wiele osób jeździ z rowerami, bo to wymarzony kraj na taką turystykę, a tam, gdzie wejdzie jednoślad, tam też jest miejsce dla wózka.
Po dobrej stronie mapy
Słoweńcy bez wielkich rewolucji odzyskali kraj i zadbali o dostęp do morza. Niewielki pas kamienistych plaż, ale w tym kraju wszystko jest w miniaturze. I może dlatego ten kocioł bałkański tu właśnie jest szczególnie bliski. Jak pisałam, nie ma tu wiele osób z niepełnosprawnościami – przynajmniej nie widać ich na ulicach. Zapytałam przewodniczki, dlaczego tak jest, czy tak jak w innych krajach bloku wschodniego ludzie mają z tym problem i zamyka się chorych w domach. Powiedziała, że Słoweńcy z niczym nie mają w sumie problemów, a ona sama się nigdy nad tym nie zastanawiała, bo jesteśmy jej pierwszymi specjalnymi klientami i nawet trasę musiała przemyśleć. Natomiast zwróciła uwagę, że państwo jest opiekuńcze i na przykład w całej Słowenii nie ma ani jednego domu dziecka. Powiecie, że to dlatego, że mały jest to kraj, ale wiecie, że nie o to chodzi.
Planując wyjazd, oczywiście postawiliśmy na samolot – bo się okazało, że pieluchy się mieszczą. I choć kuszące jest pozostanie w tym pięknym kraju, to jednak trzeba wrócić. Ku radości młodego będzie więc pociąg. Bardzo dużo godzin w różnych pociągach. Na ten moment nie przejmuję się, jak poradzimy sobie z wózkiem, czy będzie on komuś przeszkadzał, w jaki sposób się ulokujemy. Pewnie ten strach wróci do mnie na terenie Polski.
![IMG_20220710_185628](https://lewickaklucznik.pl/wp-content/uploads/2022/07/IMG_20220710_185628-scaled.jpg)
Co zobaczyć?
W Słowenii jest wiele miejsc wartych zobaczenia. My z racji wózka wybieraliśmy te, które bez problemu ogarniamy. Koniecznie trzeba więc pochodzić po Lublanie (najlepiej z przewodnikiem – polecam Panią Anię). Warto wybrać się też do Piranu lub innych nadmorskich miejscowości o wyjątkowym klimacie. Na liście nie może zabraknąć Jeziora Bled, Jeziora Bohinj oraz wąwozu Vintgar. Ci, którzy lubią pod ziemią, z pewnością zachwycą się jaskiniami. A jest ich tu dużo – dla niedzielnych turystów i wytrawnych grotołazów. Z przyjemnością też poszlibyśmy w wysokie góry, ale to kiedyś. Poza tym jest zielono, bardzo zielono, rzeki płyną sobie spokojnie i nie ingeruje się w nie za bardzo, więc wszystko dookoła rośnie i kwitnie, jest bardzo dużo ptaków i nie ma robali. No i to wino oczywiście.
Miłośnicy miast i miasteczek, atrakcji wodnych, wylegiwania się nad morzem, wspinaczki i trekkingu – robienia wszystkiego i nic nierobienia, poczują się tu jak w raju.
I nie, nie będę pisać bloga podróżniczego. Po prostu się zakochałam.