Piszę bardzo często poruszona problemami słabszych, skrzywdzonych, niesłuchanych. Ta misja społeczna literatury/felietonu/recenzji jest dla mnie szalenie ważna. Realizuję się w poezji, prozie, dramacie oraz tych wszystkich formach pomiędzy nimi, bo za wszelką cenę pragnę wyjść z jakiś sztywnych norm, powinności, konieczności.

Jestem matką dwójki dzieci – w tym syna z zespołem Pitta Hopkinsa, który wymaga specjalnej opieki. Żoną, przyjaciółką, animatorką, poetką, redaktorką, korektorką, trenerką, mediatorką i pozytywną wariatką. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych, a gdy nie wiem, co mam zrobić, pytam: „po co?”. Jak znajdę motywację, to wszystko się ułoży. Słucham, ale nie zawsze się stosuję. Lubię własne drogi. Boli mnie wykorzystywanie władzy na każdym poziomie funkcjonowania. Słowa na ten rok to „kreatywność” i „uważność”. Trenuję.

A tak na poważnie…

{

Być może prawdą jest, że los, zamykając
przed nami jedne drzwi, otwiera drugie,
lecz jakże nieznośny jest ów przeciąg.

 

Lidia Jasińska

Olgierd – mój syn

Przedstawiam Ci Olgierda. To mój syn i bohater wielu moich tekstów. To także osoba, która wywróciła mój świat do góry nogami. W wielu sprawach wyszło mi to na dobre, bo już wiem, co jest ważne, a co niekoniecznie. Wiem, co warto odpuścić, a czym trzeba się kierować. To była i jest trudna lekcja, ponieważ życie z osobą z niepełnosprawnością w Polsce to survival i z roku na rok dociera do mnie, że nie będzie lepiej. I dlatego walczę, krzyczę, czasem walę głową w mur, otwieram zamknięte drzwi i szukam.

Olgierd kończy w tym roku 12 lat. Kilka miesięcy temu po latach szukania zdiagnozowano u niego rzadką chorobę genetyczną – zespół Pitta Hopkinsa. Jest dzieckiem z niepełnosprawnością sprzężoną. Ma upośledzenie umysłowe oraz nie jest sprawny fizycznie. Robi postępy, ale są one bardzo rozciągnięte w czasie, a jego potrzeby nie są w ogóle współmierne do wieku. W efekcie mamy cały czas maleńkie dziecko w dość dużym już ciele, które wymaga wsparcia w każdej życiowej i edukacyjnej czynności. Więc pracujemy, jeździmy na turnusy rehabilitacyjne, chodzimy na terapię manualną, szukamy wsparcia psychologicznego i dbamy o zaopatrzenie ortopedyczne. Mamy dobrych lekarzy i jeszcze lepszych terapeutów i przyjaciół.

Więcej o Olgierdzie możesz poczytać tu
Obserwuj go też na Facebooku – https://www.facebook.com/oloklucznik

Możesz mu również przekazać swoje 1,5% lub wpłacić darowiznę na konto:

Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”
Stawnica 33A
77-400 Złotów
KRS: 0000186434
tytuł wpłaty: Olgierd Klucznik 557/K

Spółdzielczy Bank Ludowy Zakrzewo/Oddział w Złotowie 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010

Dziękuję!

 

 

Moje książki

Kup książkę!

Projekt Pogotowie W@rszatowe

Pomysł na Pogotowie W@rsztatowe zrodził się w połowie 2020 roku. Na początku prowadziłam je w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Program „Kultura w sieci”. Odbył się cykl warsztatów literackich z różnych dziedzin. Stypendium się skończyło, a mi nie minęła ochota na działania.

Pogotowie stało się projektem społecznym. Cyklicznie prowadzę spotkania z różnymi autorami – poetami, prozaikami, animatorami kultury. Formuła zdalna otwiera nowe możliwości i w czasach, gdy nie zawsze można się spotkać lub jest za daleko, daje choć namiastkę udziału w kulturze. Jest szansą do rozmowy i doskonałą inspiracją. I dlatego nadal mi się chce i co istotne, innym też.

Możesz zajrzeć do mnie na Facebooku: https://www.facebook.com/pogotowiewarsztatowe

Nagrania ze spotkaniami znajdziesz też na YouTube

Twórczość

Dostępność to nie innowacja

Dostępność to nie innowacja

Mam na imię Olgierd. Mam trzynaście lat i rzadką chorobę genetyczną. To ona sprawia, że rozwijam się dużo wolniej pod każdym względem. Tak o dwanaście lat wolniej. Choć potrafię przejść kilka kroków, to na dłuższych dystansach przemieszczam się na wózku, nie mówię i...

Górki i góry

Górki i góry

To, że codzienność bywa wyzwaniem dla osoby, która ma jakieś ograniczenia, jest dość bolesną lekcją. Dla wielu stan po złamaniu nogi, operacji czy czas choroby jest tylko przejściowy i można się wściekać, zagryźć zęby i przeżyć te zazwyczaj kilka czy kilkanaście...

Mój patriotyzm na wózku jeździ

Mój patriotyzm na wózku jeździ

Kilkadziesiąt lat temu, jeszcze na studiach, gdy wielu moich znajomych w jakiś sposób było skazanych na emigrację zarobkową, mówiłam, że pozostanie w Polsce jest jakimś objawem patriotyzmu. Ani to się nie opłacało, ani nie generowało dobrego samopoczucia. Ale było się...