Czy kiedykolwiek zdarzyło wam się stanąć przed lustrem i powiedzieć: jestem złym człowiekiem. Zapewne nie. Zapewne też nie zdarza się panom, by mówili o sobie, że są złymi ojcami. Kobiety natomiast nie mają problemu z tym, by brać winę za wszystkie grzechy świata – a szczególnie dziecka na własne barki.

Dzień Matki to wyjątkowa kartka w kalendarzu. Pojawią się kwiaty, prezenty, wizyty oraz miłe słowa, a media będą nas zasypywać wyidealizowanym obrazem macierzyństwa rodem z tanich poradników. Bo Matka to ostoja domowego ogniska, nauczycielka, pielęgniarka, managera, stylistka a przede wszystkim ofiara.

Powinnaś i musisz

Wymagania, jakie stawia się kobietom, są wysokie, a przynajmniej nie wprost proporcjonalne do tego, co mówimy są sobie same, co myślimy. Jak na każdym kroku i w każdym słowie umniejszamy swoją wartość, wykształcenie, nakład pracy, czy też umiejętności. Jakby to źle brzmiało, że zrobiłyśmy coś doskonale i lepiej powiedzieć asekuracyjnie, że się udało, że to tylko przypadek, że tak wyszło. W Matkę Polkę wtłacza nas nie tylko biologia, ale również wychowane skrzętnie pielęgnowane od dziewczynki, obserwacje mam, babć, cioć. Że wszystko musiało być na czas, dzieci i dom ogarnięte, praca zrobiona, uśmiech przyklejony. No właśnie – musiało.

Hasło zua madka pojawiło się w kontekście żartów z ogłoszeń i komentarzy pisanych z błędami, które wymuszały podarowanie jakieś rzeczy. Zazwyczaj w tle była też hora curka. Można było się pośmiać, choć to żenujące szczególnie w kontekście tego, że jest wiele osób potrzebujących i takie akcje potem budzą niesmak. Zadziwia mnie jednak nagminność stosowania hasła jestem złą matką przez kobiety, które wydawałoby się dość świadomie podchodzą do wychowania dzieci. Nie chodzi tu o patologię, ale o to, że kupiłam nie taki soczek, ubrałam nie tak, nie zareagowałam, z odpowiednim momencie nie wytarłam gila. To nie jest kategoria uderzyłam, ubliżyłam, pozostawiłam bez opieki.

Matka Ofiara

Mam wrażenie, że łatka złej matki z jednej strony wynika z przeświadczenia, że dążymy do celów i ideałów, które faktycznie nie istnieją. Matka Polka jest fantasmagorią, a społeczeństwo ocenia nas coraz częściej, coraz baczniej patrzy na ręce, coraz głośniej krytykuje. Jakby wychowanie przez nas dziecka miało wymiar społeczny i pani w autobusie ma wpływ na to, jak grubą czapeczkę dziecko powinno założyć. To właśnie z tego wiecznego bycia na celowniku rodzi się frustracja złej matki. Poza tym, że sobie nie radzi, co pokazują jej inni i tym samym utwierdzają w przekonaniu, że po prostu jest dno, to na dodatek ma dziecko, które źle się zachowuje, niewłaściwie je, niegrzecznie się odzywa, jest za małe, za chude, za grube, zbyt rude i oczywiście nie za bardzo się uczy. Wina Matki. Matki złej cholerna wina.

Matka specjalnej troski

Jako matka zdrowej nastolatki i chorego chłopca też wiem, że litania, co powinnam, jest bardzo długa. Na szczęście nie mam czasu zastanawiać się nad złotymi radami, które docierają zewsząd, bo przecież wszyscy wiedzą lepiej, co dla młodego będzie najlepsze. I tak jestem niedobra, bo dziecko nie dość że tak skrzywdzone przez los, to na dodatek nie daję mu słodyczy. A tak miałby jakąś przyjemność. Inne rzeczy też robię źle i dobrze mi z tym. Przypominam sobie również sytuacje, kiedy ludzie wrzucali cukierki młodemu do wózka. Nowy rodzaj jałmużny?

Matki chorych dzieci są wyjątkowo złe. A teraz przy kolejnych protestach dodatkowo jeszcze roszczeniowe, bo chodzi o kasę. A wcale nie to jest najważniejsze. Nie mam oporów, by poruszać się z młodym komunikacją, zabierać go w różne miejsca, gdzie niekoniecznie jest on mile widziany. Jesteśmy tak do siebie przyrośnięci, że pewnie to się nie zmieni. I każda zmiana mojego życia będzie związana z nim. Takie życie rozszerzone. I wiele, naprawdę wiele kosztowało mnie, by chodzić z wózkiem i z dumą jednocześnie. By nie uciekać przed spojrzeniami to twoja wina, że on jest taki. Nie dyskutować, że gdybyś zrobiła taki i tak, to byłoby lepiej. Być może by było, ale dalej żyje się swoim życiem. Tylko trzeba tłumaczyć się z wyborów i brać uwagi na klatę. Staram się również nie pytać, czy mogę przyjść z dzieckiem i nie zapowiadać, że może on przeszkadzać. System wyjścia z sytuacji, gdy nie jesteśmy mile widziani, też mam opanowany do perfekcji.

Zua Madka