Mariolkę zabolało, gdy usłyszała, że Marianek
jest dzieckiem gorszego stwórcy. Tak jak inne tutaj.
A przecież wierzyła, że – jak mówi pismo i ksiądz – Bóg
jest jeden i kocha wszystkich równo. Nawet pokraczne
swoje podobieństwa musi obdarzać szczególnym spojrzeniem.

Inni są też rodzice. Szybko weryfikują plany na przyszłość,
biorąc pod uwagę kolejne diagnozy i terapie. Krysia nie będzie
modelką, a Staś nie poleci samolotem. Może kilkoro zostanie
znanymi artystami tworzącymi w stylu zbliżonym do Nikifora.

A jeden na tysiąc zachwyci talentem w jakimś popularnym show.
Takie dzieci jurorom wyciskają łzy z oczu. Mariolka nie wiedziała,
dlaczego – czy że zdolne, czy że kalekie. A może to połączenie
jest nie do przełknięcia jak za duży kawałek chleba.

Zamiast planować start na paraolimpiadzie, rodzice myślą,
by zapewnić jakąkolwiek opiekę na czas, gdy oni nie będą mieć
siły lub po prostu odejdą. Rodzice chorych dzieci modlą się,

by umarły one wcześniej.

Wiersz pochodzi z książki „M+M”, Wydawnictwo Mamiko, 2019