Większość uwagi poświęcanej dzieciom skupia się na rozważaniach, dlaczego nie są takie, jak by rodzice chcieli, żeby były. Poszukiwanie ideału dziecka to chyba najważniejszy cel wielu osób zaangażowanych w opiekę nad młodym pokoleniem, a szkoła to już marzy o idealnym uczniu, absolwencie itd. O idealnych rodzicach jakoś mniej się słyszy, bo jak to o dorosłych i ideałach rozmawiać. Oni nie mają szans, by nawet starać się zmieniać. Ale dzieci…. Można kształtować przez system zakazów, nakazów, nagród, kar itd. No i terapią u psychologa, i praniem mózgu. Śmieszne? Nie bardzo.

Tak więc w poszukiwaniu idealnego dziecka wymyśliłem, że przecież jestem. Nie robię takich rzeczy, które denerwują rodziców, a to, co robię, uszczęśliwia wszystkich dookoła. Ale od ogółu do szczegółu.

Jestem szczęśliwy i to bardzo – od kiedy rano (ale o tym później) otworzę oczy, już się cieszę, że oddycham, świeci słońce albo nie świeci. I każdemu, kto się pojawi na widnokręgu, sprzedaję najpiękniejszy uśmiech świata, a cieszę się oczami, rękami, całym ciałem.

Nie marudzę, nie protestuję, zazwyczaj chętnie biorę udział w zajęciach.

Nie histeryzuję, bo chcę coś słodkiego, czy jakąś najnowszą zabawkę. Nie krzyczę, bo nie podoba mi się mamy „nie” i nie rzucam się na podłogę, bo świat nie kręci się po mojej myśli.

Nie uciekam rodzicom… no może próbuję czasem wykorzystać sytuację i udaję się w kierunku windy, ale jeszcze nigdzie sam nie pojechałem.

Kocham moją siostrę i tęsknię, jak znika na dłuższy czas. I nikt tak się ze mną nie tarmosi po podłodze jak ona i ma fajne włosy, żeby ciągnąć je oczywiście. I dużo mówi, więc mogę jej słuchać godzinami.

Nie trzeba za mną biegać po placu zabaw, patrzeć, gdzie wchodzę, czy nie zabieram innym dzieciom zabawek i nie jem piasku. W parku mamy wszyscy relaksik.

Wszystko jem. Nawet jak mama wymyśli jakieś dziwne diety, to też nie protestuję. Jem wszystkie warzywa i nawet dałem się przekonać, że brokuły i arbuz to nie jest koniec świata. Nawet na vege mógłbym przejść. Nie robię jazd na lody.

Moim ulubionym programem telewizyjnym jest Teleexpress i dalszy komentarz jest zbędny.

Lubię spać i pozwalam rodzicom leniuchować. Nawet jeśli trochę wcześniej wstanę, to przecież poczekam na nich. I oczywiście bardzo cenię ich prawo do spędzania razem czasu i całkiem sensownie chodzę wieczorem do łóżka – buzi, książka, radio RMFClassic i już mnie nie ma.

Lubię podróżować, nie pyskuję, nie krzyczę na rodziców, nie przeklinam, nie odzywam się w nieodpowiednich momentach.

Mam względny porządek w pokoju i nie marudzę, że nie lubię jakieś bluzki, to jej nie będę nosić.

Czyż nie jestem dzieckiem idealnym? I do tego jestem śliczny i mam prawie czterysta lubików na fejsie. Czasem mam wrażenie, że mama się niepotrzebnie denerwuje, jak inne mamy swoim dzieciom mówią: Zobacz, jak chłopiec grzecznie siedzi w wózku, albo Zobacz, jakie dobre dziecko, jak ładnie je. Ona jeszcze nie rozumie, że wszyscy zazdroszczą moim rodzicom tak idealnego dziecka jak ja. Przecież nie robię nic, czego rodzice nie chcą.

Olgierd