Do Dominiki Klucznik-Lewickiej przychodzą duchy kobiet i proszą, aby opowiedziała czytelnikowi ich najtrudniejsze momenty z życia. Trzeba nie lada empatii, odwagi, dystansu i wytrenowanego pióra, żeby zmierzyć się z literaturą faktu, który potrafi naprawdę mocno szarpnąć, zranić, zatrzymać.
Trzeba siły i umiejętności, aby udźwignąć takie historie, delikatnie i czule przelać je na papier, a nie wyrzygać. I duchy kobiet wiedzą, że mogą liczyć na Dominikę, bo teksty z jej książki z szybkim, białym szkicem postaci i kilkoma jeszcze szybszymi kreskami czerwieni na czarnej okładce nie będą kokietować czytelnika malowniczą, duszną, nagą rozpaczą. O nie.
Będą go nakłuwać. Będą go nakłuwać tak długo napięciem w słowach, że dotrą do najgłębszych podskórnych pokładów. Do samego cienia. Do jądra żeńskiej świadomości przenoszonej z pokolenia na pokolenie. Przez wieki, stereotypy, kulturę, religię, rządy i krzywdę — poranionej żeńskiej świadomości zasypywanej pod dywan. Nierozliczonej, ukrywanej przed światem ze wstydu, czy z miliona innych powodów. Samotnej.
I być może niektórym z nas wydaje się, że obecne życie prowadzimy mniej więcej normalne, cokolwiek to znaczy, może nie zawsze najbardziej szczęśliwe, ale szczęście bywa przecież ulotne i chwilowe. Kobiety najczęściej wydzierają je dla siebie z czasu, który oddają innym – tom „_winna” obudził córki, matki, żony, gospodynie domowe i kochanki. Mądre i głupie.
Kobiety bliskie i te dalsze. Wszystkie, które zapisały się w moich białkach i w emocjach. To dzięki nim dzisiaj jestem, jaka jestem. I zmieniam się.
Anna Morawiec